Powoli
dobiega końca rok 2015 – kolejne 365 dni, które bynajmniej nie poskąpiły nam żenującej polskiej grozy. Niestety, jako że zapoznawanie się z
nią stanowi dla mnie bardzo, bardzo poboczne hobby, nie przeczytałem
w tym roku na tyle dużo horrorów, by móc bawić się w tym miejscu
w jakieś rankingi czy podsumowania. Jednak zainspirowany
niewiarygodną płodnością jednego z naszych faworytów postanowiłem wraz z
moim kompanem, Januszem Przemocnym, złożyć mu
swoisty hołd. Przez cały grudzień realizowaliśmy we dwóch
skromny projekcik, którego efekty widać poniżej.
Nazwisko
rzeczonego pisarza pozwolimy sobie zachować w tajemnicy. Prozaik ten
uprawia przeważnie krótką formę, co samo w sobie nie jest rzecz
jasna niczym złym, ale jego wypluwane w tempie maszynowym dzieła w
tym roku wielokrotnie wprost powaliły na ziemię zarówno mnie, jak
i kolegę Przemocnego za sprawą swojego haniebnie niskiego poziomu – a
przecież przez lata obcowania z rodzimą grozą obaj zdążyliśmy
się już nieco zahartować.
Skąd
taka reakcja? Przyczyn jest wiele. Już na początku swej kariery
opisywany przez nas autor balansował na granicy śmieszności,
gwałcąc rodzimą mowę brakiem szacunku do takich pojęć jak
rejestr czy zasada decorum, nie wspominając już o zwykłej
poprawności leksykalnej i gramatycznej. Brak jakichkolwiek postępów
w tej dziedzinie okazał się z czasem iść w parze z rosnącym
idiotyzmem pomysłów na opowiadania, obezwładniającą momentami
ignorancją względem wszystkich dziedzin wiedzy, poczuciem humoru godnym
mało rozgarniętego gimnazjalisty, i wreszcie –
tu już rzecz kompletnie niewybaczalna – stale rosnącym lenistwem. Wraz
z kolegą Przemocnym chętnie dowiedzielibyśmy się, ile czasu
mijało średnio od momentu wymyślenia pomysłu na kolejne
opowiadanie do zakończenia pracy nad nowym tekstem – w niektórych
wypadkach jesteśmy skłonni założyć się, że była to
maksymalnie godzina, może półtorej, jeśli autor akurat przegryzał
kanapkę przy pisaniu.
Zainspirowani
wszystkimi wyróżnikami stylu rzeczonego twórcy postanowiliśmy
stworzyć małą kolekcję pomysłów, które naszym zdaniem doskonale
wpasowałyby się w jego portfolio, a razem stworzyłyby zbiór o
nazwie „Kalendarz adwentowy”. Zasada była prosta – każdego
dnia na zmianę jeden z nas wymyślał tytuł takiego potencjalnego
tekstu, po czym drugi musiał streścić całość w kilku zdaniach.
W dni nieparzyste za wyzwanie byłem odpowiedzialny ja, w parzyste
z kolei za tytuł opowiadania odpowiadał kolega Przemocny.
Staraliśmy się, by zarówno tematyka, jak i treść tekstów wpasowywały
się w zwyczajowy zakres twórczości opiewanego przez nas autora. Zawarliśmy też przy
okazji parę kawałków bożonarodzeniowych, a także bonusowe, dwudzieste piąte opowiadanie.
Zapraszamy
do lektury, podkreślając w tym miejscu, że wszelakie błędy,
niedorzeczności i głupoty są jak najbardziej zamierzone i wynikają
z chęci jak najdokładniejszego odwzorowania cech twórczości
autora. W razie gdyby ktoś z rodzimych, khem, „grozopiewców”,
poczuł się zainspirowany którymś z pomysłów, jak najbardziej
zachęcamy do wykorzystania go.
1
grudnia
„Kominek"
Święty
Mikołaj przychodzi do domu Adasia, który był bardzo grzeczny w tym
roku, by zostawić mu prezent pod choinką.
Kiedy
próbuje zejść przez komin, okazuje się, że ściany są najeżone
kolcami, przez co Święty zostaje oskórowany w drodze na dół.
Kiedy
dogorywa w kominku, podchodzi do niego Adaś i w monologu
ekspozycyjnym wyjawia, że to kara za to, że rok temu nie przyniósł
mu smartfona, tylko zapas zeszytów do szkoły.
Na
deser trochę bonusowego gore, kiedy Adaś dobija Mikołaja.
Koniec.
2
grudnia
„Kariera"
Korpofacet
zostaje pilnie wezwany do prezesa; z tonu wynika, że dostanie awans.
Gdy
siedzi przed gabinetem, wspomina swoją karierę w firmie, na co
składają się głównie historie o zgarnianiu całej chwały za
cudzą robotę i podkładaniu nogi współpracownikom.
Okazuje
się, że w środku poza prezesem czekają na niego wszyscy
współpracownicy, których wyruchał.
Gwałcą
go, dekapitują mu wszystkie członki i sikają na jego zwłoki, a
potem prezes w monologu ekspozycyjnym ujawnia przed nim, że jest
samym Diabłem, i że teraz będzie jego szefem w piekle.
Koniec.
3
grudnia
„Pączek"
Mały
gruby chłopiec idzie ulicą, kiedy zaczepia go sprzedawca pączków
i oferuje mu darmowe próbki.
Prowadzi
dzieciaka do swojej piwnicy, po czym przystępuje do brutalnego,
powolnego zabijania go.
Potem
w monologu wyjaśnia, że jest głębokim zwolennikiem ustawy o
wycofaniu śmieciowego jedzenia ze szkół, i że grube dzieci psują
jego wizję idealnego społeczeństwa.
Więcej
gore na do widzenia.
Koniec.
4
grudnia
„Jasnowidz"
Facet
idzie "dla beki" do lokalnego jasnowidza zapytać o
przyszłość.
Jasnowidz
przepowiada mu straszne rzeczy, w tym śmierć wszystkich członków
jego rodziny, a potem jego samego.
I
faktycznie, następnego dnia do ich domu wpada maniak z siekierą i
zabija wszystkich, zostawiając go na koniec.
Facetowi
przed śmiercią udaje się zdemaskować mordercę, który okazuje
się proboszczem miejscowej parafii, w monologu ekspozycyjnym
tłumaczącym mu, że jasnowidz to tak naprawdę wikary, namierzający
dla niego wszystkich miejscowych, którzy korzystają z „pogańskich”
usług.
Koniec.
5
grudnia
„Msza
za dziadka"
Wnuczek zostaje zabrany przez swoją rodzinę na pogrzeb dziadka, którego nie znał.
Podczas mszy za zmarłego z ciekawości idzie na zakrystię, bo ma wrażenie, że wszedł tam ktoś bardzo podobny do jego dziadka.
Tajemniczy mężczyzna okazuje się być księdzem w masce, który zwabia go w ten sposób do katakumb kościoła, a tam gwałci go i dekapituje mu palce.
Po wszystkim kapłan wyjaśnia, że opłaty za pogrzeb tak bardzo wzrosły, że niektórzy mieszkańcy zamiast pieniędzy zaczęli oddawać księżom swoich potomków.
Koniec.
Wnuczek zostaje zabrany przez swoją rodzinę na pogrzeb dziadka, którego nie znał.
Podczas mszy za zmarłego z ciekawości idzie na zakrystię, bo ma wrażenie, że wszedł tam ktoś bardzo podobny do jego dziadka.
Tajemniczy mężczyzna okazuje się być księdzem w masce, który zwabia go w ten sposób do katakumb kościoła, a tam gwałci go i dekapituje mu palce.
Po wszystkim kapłan wyjaśnia, że opłaty za pogrzeb tak bardzo wzrosły, że niektórzy mieszkańcy zamiast pieniędzy zaczęli oddawać księżom swoich potomków.
Koniec.
6
grudnia
„Paradoks"
Kobieta rozpaczliwie chce schudnąć, ale ciągle nie wytrzymuje i obżera się prawie do porzygu.
Pewnego dnia zauważa, że po takiej akcji nie tylko nie tyje, ale wręcz chudnie.
Powtarza to jeszcze dwa razy, aż w końcu wysrywa flaki i umiera.
W monologu koroner opowiada koledze, że baba miała od niezdrowego jedzenia jakieś bakterie, od których tłuszcz odkładał się w jelitach i w końcu zgromadziło go się na tyle dużo, że flaki jej wybuchły i wyleciały układem wydalniczym.
Koniec.
Kobieta rozpaczliwie chce schudnąć, ale ciągle nie wytrzymuje i obżera się prawie do porzygu.
Pewnego dnia zauważa, że po takiej akcji nie tylko nie tyje, ale wręcz chudnie.
Powtarza to jeszcze dwa razy, aż w końcu wysrywa flaki i umiera.
W monologu koroner opowiada koledze, że baba miała od niezdrowego jedzenia jakieś bakterie, od których tłuszcz odkładał się w jelitach i w końcu zgromadziło go się na tyle dużo, że flaki jej wybuchły i wyleciały układem wydalniczym.
Koniec.
7
grudnia
„Zakazany
owoc"
Typek bardzo chce spróbować seksu analnego, ale jego dziewczyna się nie zgadza.
Któregoś dnia typ poi ją mocnym alkoholem, a kiedy dziewczyna traci świadomość, decyduje się wykorzystać jej anusik.
Niestety, okazuje się, że dziewczyna nie zgadzała się na seks analny, bo miała w jelicie kamienie stolcowe.
Ruchając ją, facet powoduje eksplozję jednego z kamieni, i w efekcie dziewczyna eksploduje jak gówniana bomba.
Lekarz wyjaśnia w monologu ekspozycyjnym, że to była bardzo zjadliwa odmiana kamienia stolcowego, tzw. eruptus excrementis.
Koniec.
Typek bardzo chce spróbować seksu analnego, ale jego dziewczyna się nie zgadza.
Któregoś dnia typ poi ją mocnym alkoholem, a kiedy dziewczyna traci świadomość, decyduje się wykorzystać jej anusik.
Niestety, okazuje się, że dziewczyna nie zgadzała się na seks analny, bo miała w jelicie kamienie stolcowe.
Ruchając ją, facet powoduje eksplozję jednego z kamieni, i w efekcie dziewczyna eksploduje jak gówniana bomba.
Lekarz wyjaśnia w monologu ekspozycyjnym, że to była bardzo zjadliwa odmiana kamienia stolcowego, tzw. eruptus excrementis.
Koniec.
8
grudnia
„Ojcze
nasz"
Nestorka trzypokoleniowej wiejskiej rodziny co wieczór modli się do Boga o lepsze czasy dla gospodarstwa.
Bóg zauważa jej pobożność i wszystko zaczyna się układać, a gospodarstwo w kilka tygodni staje się najlepszym w całej wsi.
Niestety, zawiść sąsiadów jest tak ogromna, że syn nie może już jej wytrzymać, w związku z czym zabija całą rodzinę, a na koniec matronę i siebie.
W posłowiu autor zdradza, że zainspirowała go część "Ojcze nasz" o wybaczaniu swoim winowajcom, co może mieć niebezpieczne skutki i prowadzić do kierowania duszonej nienawiści na swoich bliskich.
Koniec.
Nestorka trzypokoleniowej wiejskiej rodziny co wieczór modli się do Boga o lepsze czasy dla gospodarstwa.
Bóg zauważa jej pobożność i wszystko zaczyna się układać, a gospodarstwo w kilka tygodni staje się najlepszym w całej wsi.
Niestety, zawiść sąsiadów jest tak ogromna, że syn nie może już jej wytrzymać, w związku z czym zabija całą rodzinę, a na koniec matronę i siebie.
W posłowiu autor zdradza, że zainspirowała go część "Ojcze nasz" o wybaczaniu swoim winowajcom, co może mieć niebezpieczne skutki i prowadzić do kierowania duszonej nienawiści na swoich bliskich.
Koniec.
9
grudnia
„Czerwie"
Facet
pracuje na cmentarzu i któregoś dnia obserwuje plagę czerwi.
Jednego
wieczoru musi zostać na nadgodziny, żeby wykopać grób.
Nagle
czerwie odgryzają mu nogi, przez co nie może się wydostać z
wykopanego dołu.
Następnego
ranka zostaje odnaleziony martwy, a wezwany na miejsce zdarzenia
specjalista od robaków zdradza, że czerwie zostały rozgniewane
przez wybudowanie nieopodal ciepłowni.
Koniec.
10
grudnia
"Szczur"
Lekarz
próbuje znaleźć lekarstwo na wirus AIDS i eksperymentuje na
szczurach.
Lekarstwo
działa, ale wywołuje w szczurach nieposkromioną chuć i agresję.
Pewnego
dnia lekarz wchodzi do laboratorium i zagryzają go nagle tysiące
wściekłych gryzoni.
Na
koniec dostajemy ostatni przekaz miejscowej stacji radiowej, która
mówi o morderczej fali szczurów pochłaniającej kolejne dzielnice
miasta.
Koniec.
11
grudnia
„Napalony"
Facet
przychodzi do kobiety wiadomej reputacji w wiadomym celu.
Zaczyna
uprawiać z nią ostry, wyuzdany seks.
Niestety,
po wszystkim okazuje się, że facet nie może się z niej wydostać.
Kobieta
w monologu ekspozycyjnym wyjaśnia, że jest demonem, i właśnie
wysysa z niego energię życiową, po czym robi to dalej, aż typ
umiera.
Koniec.
12
grudnia
„Aktorka"
Kobieta
postanawia zostać aktorką porno.
Po nagraniu z nią kilku normalnych pornosów, szef studia prosi ją na rozmowę i pyta, czy nie chciałaby awansować do robienia naprawdę hardkorowych filmów.
Kobieta podpisuje kontrakt i już nazajutrz odgrywa potrójną penetrację, gdy nagle wszyscy trzej aktorzy zmieniają się w demony.
Okazuje się, że za kamerą stoi Lucyfer, a kobieta podpisała cyrograf i będzie teraz przez wieczność usługiwać najpodlejszym biesiom w piekle.
Koniec.
Po nagraniu z nią kilku normalnych pornosów, szef studia prosi ją na rozmowę i pyta, czy nie chciałaby awansować do robienia naprawdę hardkorowych filmów.
Kobieta podpisuje kontrakt i już nazajutrz odgrywa potrójną penetrację, gdy nagle wszyscy trzej aktorzy zmieniają się w demony.
Okazuje się, że za kamerą stoi Lucyfer, a kobieta podpisała cyrograf i będzie teraz przez wieczność usługiwać najpodlejszym biesiom w piekle.
Koniec.
13
grudnia
„Wujek"
Rodzice dziewczynki wyjeżdżają na urlop we dwoje, więc mała musi zostać na ten czas u wujka.
Niestety, wujek okazuje się pedofilem, i co nocy ją napastuje.
Dziewczynka ogląda w szkole na filmie przyrodniczym, jak czarna wdowa zabija samca podczas stosunku.
Następnym razem, kiedy wujek przychodzi do niej w nocy, wypruwa mu flaki i dusi go nimi.
Koniec.
Rodzice dziewczynki wyjeżdżają na urlop we dwoje, więc mała musi zostać na ten czas u wujka.
Niestety, wujek okazuje się pedofilem, i co nocy ją napastuje.
Dziewczynka ogląda w szkole na filmie przyrodniczym, jak czarna wdowa zabija samca podczas stosunku.
Następnym razem, kiedy wujek przychodzi do niej w nocy, wypruwa mu flaki i dusi go nimi.
Koniec.
14
grudnia
„Jajka"
Ojciec
przy remoncie ostrzega pomagającego mu syna, żeby się nie
przemęczał, bo dostanie pańskich jajec.
Syn
chce jednak zaimponować starszemu i nosi jakieś potworne ciężary.
Wieczorem
kładzie się styrany do łóżka i nagle czuje dziwny ucisk w
kroczu.
Okazuje
się, że to jego jądra zaczęły puchnąć do niebotycznych
rozmiarów – po kilku chwilach rozsadzają mosznę, a facet umiera.
Koniec.
15
grudnia
„Wirus"
Któregoś
razu koronerowi przywożą gościa, którego nie wiadomo co zabiło.
Koroner
bada zwłoki i nie znajduje żadnych śladów.
Po
powrocie do domu najpierw ma mdłości, a potem wymiotuje flakami.
W
ostatniej chwili sprawdza w internecie, że to niemożliwy do
wykrycia wirus hydrolivia uxydeum, wynalazek syryjskich terrorystów.
Na
miejsce przybywa policja, funkcjonariusze ignorują ostrzeżenie
wyskrobane krwią na ścianie i zawożą denata do innej kostnicy.
Koniec.
16
grudnia
„Powiedz,
dobra noc"
Facet
uprawia seks z prostytutką i dostaje od niej po fakcie chloroformem.
Budzi
się w opuszczonym magazynie i odkrywa, że przywiązała go jakaś
inna kobieta.
W
monologu ekspozycyjnym kobieta zdradza, że kiedyś facet ją uśpił
i zgwałcił, a ona od wtedy szukała go, by dokonać zemsty.
W
akcie poetyckiej sprawiedliwości ona też go usypia – siekierą.
Koniec.
17
grudnia
„Choinka"
Facet
narzeka na ceny choinek, więc sam idzie do lasu ściąć jakiś
"świerk".
Kiedy
ścina drzewo, nagle zaczyna słyszeć jakieś głosy, ale się tym
nie przejmuje.
Nagle
okazuje się, że wkurzony duch lasu ożywia pobliskie drzewa i
wyrzuca z siebie pseudoekologiczną ekspozycję.
Potem
drzewo zabiera facetowi siekierę i pomaga mu nią dbać o zieleń,
wcześniej gwałcąc go gałęziami.
Koniec.
18
grudnia
„Pierwsza
gwiazdka (Wigilia)"
Mały
Jasio strasznie się nie może doczekać prezentów, ale mama mówi
mu, że prezenty są dopiero po kolacji, a kolacja po pojawieniu się
pierwszej gwiazdy.
Zniecierpliwiony
Jasio wychodzi na podwórko, by szybciej tę ostatnią wypatrzyć.
Pada
deszcz i z początku misja wydaje się niemożliwa, ale nagle Jasio
widzi coś bardzo jasnego na niebie.
Okazuje
się, że to meteoryt, który spada prosto na niego i rozrywa go na
kawałki.
Koniec.
19
grudnia
„Gruba
świnia"
Facet utył jak świnia, ale nie wierzy, kiedy mówią mu, że to od żarcia.
Idzie do lekarza się zdiagnozować, żeby udowodnić wszystkim, że jest po prostu chory.
Lekarz mówi mu jednak, że jeśli nie przestanie żreć, to umrze.
Facet nie słucha go i żre dalej, od czego wybuchają mu jelita, organizm zostaje zalany kałem, a on sam umiera powoli, wydalając wszystkie swoje organy wewnętrzne naraz.
Koniec.
Facet utył jak świnia, ale nie wierzy, kiedy mówią mu, że to od żarcia.
Idzie do lekarza się zdiagnozować, żeby udowodnić wszystkim, że jest po prostu chory.
Lekarz mówi mu jednak, że jeśli nie przestanie żreć, to umrze.
Facet nie słucha go i żre dalej, od czego wybuchają mu jelita, organizm zostaje zalany kałem, a on sam umiera powoli, wydalając wszystkie swoje organy wewnętrzne naraz.
Koniec.
20
grudnia
„Szkoła
specjalna"
Mały
Kubuś jest zdruzgotany, gdy po problemach ze skupieniem się w
szkole zostaje wysłany przez rodziców do szkoły specjalnej z
internatem.
Na miejscu odkrywa, że chodzą tam dzieciaki wyglądające i zachowujące się zupełnie normalnie.
Na pierwszej lekcji pani nauczycielka robi długi wykład, wyjaśniając, że zebrano ich tutaj, by z ręki rządu rozwijać drzemiące w nich zdolności telepatyczne w celach militarnych.
Dzieciaki nagle odkrywają, że umieją kontrolować rzeczone umiejętności i wspólnymi siłami rozsadzają łeb nauczycielce, po czym ruszają polować na resztę kadry.
Koniec.
Na miejscu odkrywa, że chodzą tam dzieciaki wyglądające i zachowujące się zupełnie normalnie.
Na pierwszej lekcji pani nauczycielka robi długi wykład, wyjaśniając, że zebrano ich tutaj, by z ręki rządu rozwijać drzemiące w nich zdolności telepatyczne w celach militarnych.
Dzieciaki nagle odkrywają, że umieją kontrolować rzeczone umiejętności i wspólnymi siłami rozsadzają łeb nauczycielce, po czym ruszają polować na resztę kadry.
Koniec.
21
grudnia
„Serce"
Facet
dowiaduje się o akcji "Oddaj serce dzieciom", która
zbiera na przeszczepy dla sierot.
Udaje
się do miejsca zbiórki, a tam koncert jakiegoś zespołu, ludzie
chodzą ze skarbonkami itd.
Nagle
ktoś pyta go, czy chciałby dać coś więcej niż pieniądze, a
facet zgadza się i daje się zaprowadzić na zaplecze.
Tam
na żywca ekstrahują z niego serce do przeszczepu.
Koniec.
22
grudnia
„Pigułka"
Kobieta
odkrywa, że jest w trzecim miesiącu ciąży po jednorazowym
numerku.
Bierze
pigułkę wczesnoporonną, żeby pozbyć się płodu.
Operacja
przynosi skutek, ale kobieta po chwili odkrywa, że razem z płodem
roni jelita.
Następnego
dnia sąsiad znajduje ją martwą przy koszu, do którego zdążyła jeszcze wrzucić dziecko.
Koniec.
23
grudnia
„Puste
nakrycie, dodatkowe"
Jak
co roku, pewna rodzina szykuje puste nakrycie, zgodnie z polską
wigilijną tradycją.
Tym
razem jednak do ich drzwi dzwoni bezdomny, więc z oporami zapraszają
go do środka.
Bezdomny
ohydnie cuchnie, w dodatku jego maniery przy stole są dalekie od
ideału, więc w końcu ojciec nie wytrzymuje i wykopuje go z domu.
Następnego
dnia do rodziny przychodzi Mikołaj - okazuje się, że to on był
tym bezdomnym.
W
monologu ekspozycyjnym wyjaśnia, że nie zdali jego testu na
dobrotliwość, więc zamiast prezentu dostaną siekierę - w czerep.
Koniec.
24
grudnia
„Świąteczne ozdoby"
Baba spędza pierwsze samotne święta w domu, który odebrała mężowi w trakcie procesu rozwodowego.
Gdy rozwiesza lampki na balkonie, mąż zakrada się do niej i gwałci.
Następnie bierze świecące się już lampki, wsadza jej w dupę i rozpruwa jej flaki w taki sposób, by przeciągnąć je ręką do gęby, a potem wiesza ją na balkonie jak szaszłyk.
W końcowej scenie koroner tłumaczy policjantom, jak naturalne przewodzenie prądu przez ciało sprawiło, że lampki świecą się do tej chwili.
Koniec.
„Świąteczne ozdoby"
Baba spędza pierwsze samotne święta w domu, który odebrała mężowi w trakcie procesu rozwodowego.
Gdy rozwiesza lampki na balkonie, mąż zakrada się do niej i gwałci.
Następnie bierze świecące się już lampki, wsadza jej w dupę i rozpruwa jej flaki w taki sposób, by przeciągnąć je ręką do gęby, a potem wiesza ją na balkonie jak szaszłyk.
W końcowej scenie koroner tłumaczy policjantom, jak naturalne przewodzenie prądu przez ciało sprawiło, że lampki świecą się do tej chwili.
Koniec.
25
grudnia
„Leń”
Autor
opowiadań grozy podczas posiedzenia na kibelku wpada na genialny
pomysł na opowiadanie.
Nie
zakładając spodni idzie po laptopa i wraca na porcelanowy tron, by
czym prędzej przelać swój pomysł do edytora tekstu.
Akurat
stawia kropkę w ostatnim zdaniu, gdy układ trawienny pozwala mu
wreszcie dokończyć akt defekacji.
Autor
spuszcza wodę i bez mycia rąk wraca do szarej codzienności, mając
poczucie dobrze wykonanej roboty.
Koniec.
I
od nas to też już koniec. Życzymy wesołych Świąt i szczęśliwego
Nowego Roku – oby okazał się być dla polskiej grozy choć trochę
lepszy od mijającego!