piątek, 25 grudnia 2015

KALENDARZ ADWENTOWY

Powoli dobiega końca rok 2015 – kolejne 365 dni, które bynajmniej nie poskąpiły nam żenującej polskiej grozy. Niestety, jako że zapoznawanie się z nią stanowi dla mnie bardzo, bardzo poboczne hobby, nie przeczytałem w tym roku na tyle dużo horrorów, by móc bawić się w tym miejscu w jakieś rankingi czy podsumowania. Jednak zainspirowany niewiarygodną płodnością jednego z naszych faworytów postanowiłem wraz z moim kompanem, Januszem Przemocnym, złożyć mu swoisty hołd. Przez cały grudzień realizowaliśmy we dwóch skromny projekcik, którego efekty widać poniżej.

Nazwisko rzeczonego pisarza pozwolimy sobie zachować w tajemnicy. Prozaik ten uprawia przeważnie krótką formę, co samo w sobie nie jest rzecz jasna niczym złym, ale jego wypluwane w tempie maszynowym dzieła w tym roku wielokrotnie wprost powaliły na ziemię zarówno mnie, jak i kolegę Przemocnego za sprawą swojego haniebnie niskiego poziomu – a przecież przez lata obcowania z rodzimą grozą obaj zdążyliśmy się już nieco zahartować.

Skąd taka reakcja? Przyczyn jest wiele. Już na początku swej kariery opisywany przez nas autor balansował na granicy śmieszności, gwałcąc rodzimą mowę brakiem szacunku do takich pojęć jak rejestr czy zasada decorum, nie wspominając już o zwykłej poprawności leksykalnej i gramatycznej. Brak jakichkolwiek postępów w tej dziedzinie okazał się z czasem iść w parze z rosnącym idiotyzmem pomysłów na opowiadania, obezwładniającą momentami ignorancją względem wszystkich dziedzin wiedzy, poczuciem humoru godnym mało rozgarniętego gimnazjalisty, i wreszcie – tu już rzecz kompletnie niewybaczalna – stale rosnącym lenistwem. Wraz z kolegą Przemocnym chętnie dowiedzielibyśmy się, ile czasu mijało średnio od momentu wymyślenia pomysłu na kolejne opowiadanie do zakończenia pracy nad nowym tekstem – w niektórych wypadkach jesteśmy skłonni założyć się, że była to maksymalnie godzina, może półtorej, jeśli autor akurat przegryzał kanapkę przy pisaniu.

Zainspirowani wszystkimi wyróżnikami stylu rzeczonego twórcy postanowiliśmy stworzyć małą kolekcję pomysłów, które naszym zdaniem doskonale wpasowałyby się w jego portfolio, a razem stworzyłyby zbiór o nazwie „Kalendarz adwentowy”. Zasada była prosta – każdego dnia na zmianę jeden z nas wymyślał tytuł takiego potencjalnego tekstu, po czym drugi musiał streścić całość w kilku zdaniach. W dni nieparzyste za wyzwanie byłem odpowiedzialny ja, w parzyste z kolei za tytuł opowiadania odpowiadał kolega Przemocny. Staraliśmy się, by zarówno tematyka, jak i treść tekstów wpasowywały się w zwyczajowy zakres twórczości opiewanego przez nas autora. Zawarliśmy też przy okazji parę kawałków bożonarodzeniowych, a także bonusowe, dwudzieste piąte opowiadanie.

Zapraszamy do lektury, podkreślając w tym miejscu, że wszelakie błędy, niedorzeczności i głupoty są jak najbardziej zamierzone i wynikają z chęci jak najdokładniejszego odwzorowania cech twórczości autora. W razie gdyby ktoś z rodzimych, khem, „grozopiewców”, poczuł się zainspirowany którymś z pomysłów, jak najbardziej zachęcamy do wykorzystania go.


1 grudnia
Kominek"
Święty Mikołaj przychodzi do domu Adasia, który był bardzo grzeczny w tym roku, by zostawić mu prezent pod choinką.
Kiedy próbuje zejść przez komin, okazuje się, że ściany są najeżone kolcami, przez co Święty zostaje oskórowany w drodze na dół.
Kiedy dogorywa w kominku, podchodzi do niego Adaś i w monologu ekspozycyjnym wyjawia, że to kara za to, że rok temu nie przyniósł mu smartfona, tylko zapas zeszytów do szkoły.
Na deser trochę bonusowego gore, kiedy Adaś dobija Mikołaja.
Koniec.

2 grudnia
„Kariera"
Korpofacet zostaje pilnie wezwany do prezesa; z tonu wynika, że dostanie awans.
Gdy siedzi przed gabinetem, wspomina swoją karierę w firmie, na co składają się głównie historie o zgarnianiu całej chwały za cudzą robotę i podkładaniu nogi współpracownikom.
Okazuje się, że w środku poza prezesem czekają na niego wszyscy współpracownicy, których wyruchał.
Gwałcą go, dekapitują mu wszystkie członki i sikają na jego zwłoki, a potem prezes w monologu ekspozycyjnym ujawnia przed nim, że jest samym Diabłem, i że teraz będzie jego szefem w piekle.
Koniec.

3 grudnia
„Pączek"
Mały gruby chłopiec idzie ulicą, kiedy zaczepia go sprzedawca pączków i oferuje mu darmowe próbki.
Prowadzi dzieciaka do swojej piwnicy, po czym przystępuje do brutalnego, powolnego zabijania go.
Potem w monologu wyjaśnia, że jest głębokim zwolennikiem ustawy o wycofaniu śmieciowego jedzenia ze szkół, i że grube dzieci psują jego wizję idealnego społeczeństwa.
Więcej gore na do widzenia.
Koniec.

4 grudnia
„Jasnowidz"
Facet idzie "dla beki" do lokalnego jasnowidza zapytać o przyszłość.
Jasnowidz przepowiada mu straszne rzeczy, w tym śmierć wszystkich członków jego rodziny, a potem jego samego.
I faktycznie, następnego dnia do ich domu wpada maniak z siekierą i zabija wszystkich, zostawiając go na koniec.
Facetowi przed śmiercią udaje się zdemaskować mordercę, który okazuje się proboszczem miejscowej parafii, w monologu ekspozycyjnym tłumaczącym mu, że jasnowidz to tak naprawdę wikary, namierzający dla niego wszystkich miejscowych, którzy korzystają z „pogańskich” usług.
Koniec.

5 grudnia
„Msza za dziadka"
Wnuczek zostaje zabrany przez swoją rodzinę na pogrzeb dziadka, którego nie znał.
Podczas mszy za zmarłego z ciekawości idzie na zakrystię, bo ma wrażenie, że wszedł tam ktoś bardzo podobny do jego dziadka.
Tajemniczy mężczyzna okazuje się być księdzem w masce, który zwabia go w ten sposób do katakumb kościoła, a tam gwałci go i dekapituje mu palce.
Po wszystkim kapłan wyjaśnia, że opłaty za pogrzeb tak bardzo wzrosły, że niektórzy mieszkańcy zamiast pieniędzy zaczęli oddawać księżom swoich potomków.
Koniec.

6 grudnia
„Paradoks"
Kobieta rozpaczliwie chce schudnąć, ale ciągle nie wytrzymuje i obżera się prawie do porzygu.
Pewnego dnia zauważa, że po takiej akcji nie tylko nie tyje, ale wręcz chudnie.
Powtarza to jeszcze dwa razy, aż w końcu wysrywa flaki i umiera.
W monologu koroner opowiada koledze, że baba miała od niezdrowego jedzenia jakieś bakterie, od których tłuszcz odkładał się w jelitach i w końcu zgromadziło go się na tyle dużo, że flaki jej wybuchły i wyleciały układem wydalniczym.
Koniec.

7 grudnia
„Zakazany owoc"
Typek bardzo chce spróbować seksu analnego, ale jego dziewczyna się nie zgadza.
Któregoś dnia typ poi ją mocnym alkoholem, a kiedy dziewczyna traci świadomość, decyduje się wykorzystać jej anusik.
Niestety, okazuje się, że dziewczyna nie zgadzała się na seks analny, bo miała w jelicie kamienie stolcowe.
Ruchając ją, facet powoduje eksplozję jednego z kamieni, i w efekcie dziewczyna eksploduje jak gówniana bomba.
Lekarz wyjaśnia w monologu ekspozycyjnym, że to była bardzo zjadliwa odmiana kamienia stolcowego, tzw. eruptus excrementis.
Koniec.

8 grudnia
„Ojcze nasz"
Nestorka trzypokoleniowej wiejskiej rodziny co wieczór modli się do Boga o lepsze czasy dla gospodarstwa.
Bóg zauważa jej pobożność i wszystko zaczyna się układać, a gospodarstwo w kilka tygodni staje się najlepszym w całej wsi.
Niestety, zawiść sąsiadów jest tak ogromna, że syn nie może już jej wytrzymać, w związku z czym zabija całą rodzinę, a na koniec matronę i siebie.
W posłowiu autor zdradza, że zainspirowała go część "Ojcze nasz" o wybaczaniu swoim winowajcom, co może mieć niebezpieczne skutki i prowadzić do kierowania duszonej nienawiści na swoich bliskich.
Koniec.

9 grudnia
Czerwie"
Facet pracuje na cmentarzu i któregoś dnia obserwuje plagę czerwi.
Jednego wieczoru musi zostać na nadgodziny, żeby wykopać grób.
Nagle czerwie odgryzają mu nogi, przez co nie może się wydostać z wykopanego dołu.
Następnego ranka zostaje odnaleziony martwy, a wezwany na miejsce zdarzenia specjalista od robaków zdradza, że czerwie zostały rozgniewane przez wybudowanie nieopodal ciepłowni.
Koniec.

10 grudnia
"Szczur"
Lekarz próbuje znaleźć lekarstwo na wirus AIDS i eksperymentuje na szczurach.
Lekarstwo działa, ale wywołuje w szczurach nieposkromioną chuć i agresję.
Pewnego dnia lekarz wchodzi do laboratorium i zagryzają go nagle tysiące wściekłych gryzoni.
Na koniec dostajemy ostatni przekaz miejscowej stacji radiowej, która mówi o morderczej fali szczurów pochłaniającej kolejne dzielnice miasta.
Koniec.

11 grudnia
Napalony"
Facet przychodzi do kobiety wiadomej reputacji w wiadomym celu.
Zaczyna uprawiać z nią ostry, wyuzdany seks.
Niestety, po wszystkim okazuje się, że facet nie może się z niej wydostać.
Kobieta w monologu ekspozycyjnym wyjaśnia, że jest demonem, i właśnie wysysa z niego energię życiową, po czym robi to dalej, aż typ umiera.
Koniec.

12 grudnia
„Aktorka"
Kobieta postanawia zostać aktorką porno.
Po nagraniu z nią kilku normalnych pornosów, szef studia prosi ją na rozmowę i pyta, czy nie chciałaby awansować do robienia naprawdę hardkorowych filmów.
Kobieta podpisuje kontrakt i już nazajutrz odgrywa potrójną penetrację, gdy nagle wszyscy trzej aktorzy zmieniają się w demony.
Okazuje się, że za kamerą stoi Lucyfer, a kobieta podpisała cyrograf i będzie teraz przez wieczność usługiwać najpodlejszym biesiom w piekle.
Koniec.

13 grudnia
„Wujek"
Rodzice dziewczynki wyjeżdżają na urlop we dwoje, więc mała musi zostać na ten czas u wujka.
Niestety, wujek okazuje się pedofilem, i co nocy ją napastuje.
Dziewczynka ogląda w szkole na filmie przyrodniczym, jak czarna wdowa zabija samca podczas stosunku.
Następnym razem, kiedy wujek przychodzi do niej w nocy, wypruwa mu flaki i dusi go nimi.
Koniec.

14 grudnia
„Jajka"
Ojciec przy remoncie ostrzega pomagającego mu syna, żeby się nie przemęczał, bo dostanie pańskich jajec.
Syn chce jednak zaimponować starszemu i nosi jakieś potworne ciężary.
Wieczorem kładzie się styrany do łóżka i nagle czuje dziwny ucisk w kroczu.
Okazuje się, że to jego jądra zaczęły puchnąć do niebotycznych rozmiarów – po kilku chwilach rozsadzają mosznę, a facet umiera.
Koniec.

15 grudnia
„Wirus"
Któregoś razu koronerowi przywożą gościa, którego nie wiadomo co zabiło.
Koroner bada zwłoki i nie znajduje żadnych śladów.
Po powrocie do domu najpierw ma mdłości, a potem wymiotuje flakami.
W ostatniej chwili sprawdza w internecie, że to niemożliwy do wykrycia wirus hydrolivia uxydeum, wynalazek syryjskich terrorystów.
Na miejsce przybywa policja, funkcjonariusze ignorują ostrzeżenie wyskrobane krwią na ścianie i zawożą denata do innej kostnicy.
Koniec.

16 grudnia
„Powiedz, dobra noc"
Facet uprawia seks z prostytutką i dostaje od niej po fakcie chloroformem.
Budzi się w opuszczonym magazynie i odkrywa, że przywiązała go jakaś inna kobieta.
W monologu ekspozycyjnym kobieta zdradza, że kiedyś facet ją uśpił i zgwałcił, a ona od wtedy szukała go, by dokonać zemsty.
W akcie poetyckiej sprawiedliwości ona też go usypia – siekierą.
Koniec.

17 grudnia
„Choinka"
Facet narzeka na ceny choinek, więc sam idzie do lasu ściąć jakiś "świerk".
Kiedy ścina drzewo, nagle zaczyna słyszeć jakieś głosy, ale się tym nie przejmuje.
Nagle okazuje się, że wkurzony duch lasu ożywia pobliskie drzewa i wyrzuca z siebie pseudoekologiczną ekspozycję.
Potem drzewo zabiera facetowi siekierę i pomaga mu nią dbać o zieleń, wcześniej gwałcąc go gałęziami.
Koniec.

18 grudnia
„Pierwsza gwiazdka (Wigilia)"
Mały Jasio strasznie się nie może doczekać prezentów, ale mama mówi mu, że prezenty są dopiero po kolacji, a kolacja po pojawieniu się pierwszej gwiazdy.
Zniecierpliwiony Jasio wychodzi na podwórko, by szybciej tę ostatnią wypatrzyć.
Pada deszcz i z początku misja wydaje się niemożliwa, ale nagle Jasio widzi coś bardzo jasnego na niebie.
Okazuje się, że to meteoryt, który spada prosto na niego i rozrywa go na kawałki.
Koniec.

19 grudnia
„Gruba świnia"
Facet utył jak świnia, ale nie wierzy, kiedy mówią mu, że to od żarcia.
Idzie do lekarza się zdiagnozować, żeby udowodnić wszystkim, że jest po prostu chory.
Lekarz mówi mu jednak, że jeśli nie przestanie żreć, to umrze.
Facet nie słucha go i żre dalej, od czego wybuchają mu jelita, organizm zostaje zalany kałem, a on sam umiera powoli, wydalając wszystkie swoje organy wewnętrzne naraz.
Koniec.

20 grudnia
„Szkoła specjalna"
Mały Kubuś jest zdruzgotany, gdy po problemach ze skupieniem się w szkole zostaje wysłany przez rodziców do szkoły specjalnej z internatem.
Na miejscu odkrywa, że chodzą tam dzieciaki wyglądające i zachowujące się zupełnie normalnie.
Na pierwszej lekcji pani nauczycielka robi długi wykład, wyjaśniając, że zebrano ich tutaj, by z ręki rządu rozwijać drzemiące w nich zdolności telepatyczne w celach militarnych.
Dzieciaki nagle odkrywają, że umieją kontrolować rzeczone umiejętności i wspólnymi siłami rozsadzają łeb nauczycielce, po czym ruszają polować na resztę kadry.
Koniec.

21 grudnia
„Serce"
Facet dowiaduje się o akcji "Oddaj serce dzieciom", która zbiera na przeszczepy dla sierot.
Udaje się do miejsca zbiórki, a tam koncert jakiegoś zespołu, ludzie chodzą ze skarbonkami itd.
Nagle ktoś pyta go, czy chciałby dać coś więcej niż pieniądze, a facet zgadza się i daje się zaprowadzić na zaplecze.
Tam na żywca ekstrahują z niego serce do przeszczepu.
Koniec.

22 grudnia
„Pigułka"
Kobieta odkrywa, że jest w trzecim miesiącu ciąży po jednorazowym numerku.
Bierze pigułkę wczesnoporonną, żeby pozbyć się płodu.
Operacja przynosi skutek, ale kobieta po chwili odkrywa, że razem z płodem roni jelita.
Następnego dnia sąsiad znajduje ją martwą przy koszu, do którego zdążyła jeszcze wrzucić dziecko.
Koniec.

23 grudnia
„Puste nakrycie, dodatkowe"
Jak co roku, pewna rodzina szykuje puste nakrycie, zgodnie z polską wigilijną tradycją.
Tym razem jednak do ich drzwi dzwoni bezdomny, więc z oporami zapraszają go do środka.
Bezdomny ohydnie cuchnie, w dodatku jego maniery przy stole są dalekie od ideału, więc w końcu ojciec nie wytrzymuje i wykopuje go z domu.
Następnego dnia do rodziny przychodzi Mikołaj - okazuje się, że to on był tym bezdomnym.
W monologu ekspozycyjnym wyjaśnia, że nie zdali jego testu na dobrotliwość, więc zamiast prezentu dostaną siekierę - w czerep.
Koniec.

24 grudnia
„Świąteczne ozdoby"
Baba spędza pierwsze samotne święta w domu, który odebrała mężowi w trakcie procesu rozwodowego.
Gdy rozwiesza lampki na balkonie, mąż zakrada się do niej i gwałci.
Następnie bierze świecące się już lampki, wsadza jej w dupę i rozpruwa jej flaki w taki sposób, by przeciągnąć je ręką do gęby, a potem wiesza ją na balkonie jak szaszłyk.
W końcowej scenie koroner tłumaczy policjantom, jak naturalne przewodzenie prądu przez ciało sprawiło, że lampki świecą się do tej chwili.
Koniec.

25 grudnia
„Leń”
Autor opowiadań grozy podczas posiedzenia na kibelku wpada na genialny pomysł na opowiadanie.
Nie zakładając spodni idzie po laptopa i wraca na porcelanowy tron, by czym prędzej przelać swój pomysł do edytora tekstu.
Akurat stawia kropkę w ostatnim zdaniu, gdy układ trawienny pozwala mu wreszcie dokończyć akt defekacji.
Autor spuszcza wodę i bez mycia rąk wraca do szarej codzienności, mając poczucie dobrze wykonanej roboty.
Koniec.


I od nas to też już koniec. Życzymy wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku – oby okazał się być dla polskiej grozy choć trochę lepszy od mijającego!